476 Obserwatorzy
30 Obserwuję
panseba

PanSeba

Teraz czytam

Chirurg
Tess Gerritsen
Czerwone Gardło
Jo Nesbo
Przeczytane:: 39/417 stron

Legimi - czytaj bez limitu. Przełom czy może tylko zapowiedź czegoś większego? Part. II

W pierwszej części przedstawiłem ogólne założenia nowej ofert legimi pod nazwą - Czytaj bez limitów. W teorii wszystko wygląda bardzo ciekawie, praktyka ta dotycząca androida jest już niestety kolejnym potwierdzeniem że chęci to niestety za mało aby wszystko dobrze działało. Chciało by się tutaj napisać a miało być tak pięknie, no właśnie miało być a dlaczego nie jest? 

Instalacja i konfiguracja aplikacji nie sprawia nam żadnych problemów i wszystko przebiega bardzo udanie. Logujemy się na nasze konto i w pierwszej chwili widzimy informację jak długo jest ważne jeszcze nasze konto. Kolejne karty to: statystki dotyczące naszego czasu który poświęciliśmy na czytanie z pomocą aplikacji, następna przedstawia nam czas poświęcony w konkretnym dniu,  ostatnia wyświetla książki które czytamy oraz bestsellery oraz nowości. Początek jest bardzo obiecujący i wszystko tutaj jest bardzo ładne. 

Pierwsze problemy natrafimy na zakładce Katalog. Wyszukiwanie jest mało wygodne i intuicyjne.   Kiedy wpisujemy na przykład tytuł książki aplikacja w tym czasie nie robi konkretnie nic. Ja bym widział tutaj wyświetlanie sugestii, które dodatkowo mogło by nas doprowadzić do innych tytułów których nie musieliśmy znać a może nas zainteresują (taka dodatkowa reklama, ale co ja tam wiem). Kolejny problem pojawia się w momencie kiedy już wpiszemy tytuł i go wyszukamy. Jeszcze jeśli znajduje się w bazie to jest wszystko w porządku ale kiedy chcemy znaleźć coś czego nie ma w katalogu to zapomniecie że się o tym dowiecie. Krew was zaleje, nerwy zostaną poszargane a i tak się nie dowiecie że konkretny tytuł jest dostępny tylko do zakupu.

W tym miejscu widziałbym kolejną opcję. Jeżeli jakiegoś tytułu nie można wypożyczyć to może chciałbym go kupić. Oczywiście mogę to zrobić tyle że nie za pośrednictwem aplikacji. Wejdź na stronę i tam go sobie kup - tak chyba myślą autorzy. Tylko po jaką cholerę tak to ma działać? Mam aplikację to z jej poziomu chciałbym zrobić wszystko.

 

Dobra znaleźliśmy książkę którą chcemy przeczytać. Wyświetla nam się tytuł, okładka i nazwisko autor. Standard.

Wybieramy tytuł i przechodzimy na jego kartę produktu.

Tutaj dochodzą jeszcze informacje o wydawcy oraz krótki opis fabuły. Wszystko tak jak powinno być ale żeby nie było zbyt pięknie to nie daj Boże aby teraz potencjalny klient ubzdurał sobie że kliknie w nazwisko autora i przeniesie się do karty w której wyświetlą się jego wszystkie tytuły. Dlaczego? Ponieważ taka opcja po prostu nie istnieje.

Jeszcze możemy wyszukiwać książki według kategorii. Tutaj też wszystko jest standardowe i raczej nie powinniśmy szukać żadnych innowacji.

Klikamy pobierz i książka znajduje się na naszej półce. Tutaj na samym początku jej okładka jest szara, musimy w nią kliknąć i chwilę poczekać aż okłada nabierze pełni kolorów.

Oznacza to że tytuł jest gotowy do czytania.

 

 

Na sam koniec i równocześnie na trzecią część pozostawiam to co najważniejsze czyli sam proces czytania pobranych przez nas pozycji.

 

Zapraszm jutro na część trzecią.